Skończyłem właśnie czytać najmądrzejszą i najważniejszą książkę w moim życiu. To, że jest najmądrzejsza zrozumiałem już po kilkudziesięciu stronach, to, że najważniejsza – tak mniej więcej w połowie. Jestem jeszcze oszołomiony jej przesłaniem i tym, co jak sądzę, spowoduje w moim życiu. Napiszę o tym zapewne, jak będę gotowy.
Tymczasem osobom, jakie czują się trochę zagubione w życiu, przez niezrozumiały dla nich pęd za dobrami materialnymi zamiast szczęścia, za popularnością zamiast szacunku itp. polecam poprzednią książkę, jaką czytałem przez kilka miesięcy ostatniego roku (zwykle czytam książkę w kilka dni) – jest nią „Źródło” napisana przez Ayn Rand.
Książkę tę nie jest łatwo zdobyć, być może tak powinno być. Osobom zdeterminowanym, jestem gotów ją pożyczyć (za kaucją).
Te książki i moje przemyślenia w ostatnich latach (zapewne to typowy efekt „wieku średniego”) wskazują mi, że nie ma sensu pozować, lansować się, robić czegokolwiek dla innych wbrew sobie. Jeśli z czymś/kimś źle się czuję, to unikam go, bez zwracania uwagi na opinie/konsekwencje. Dlatego od kilku lat pracuję coraz mniej, ale coraz więcej czasu poświęcam na organizowanie sobie życia tak, by za kilka lat (sądzę, że ok 40-ki) nie musieć dosłownie nic. Wtedy drugą połowę życia spędzę na robieniu tylko tego, co chcę 🙂
Jednak gdybanie o przyszłości ma mały sens – przecież jeszcze w tym roku ma być „koniec świata”… O ile nie sądzę, by czekała naszą planetę zagłada, to za bardzo prawdopodobne uważam, że Słońce „zwyczajnie” przez siłę swojej aktywności uszkodzi urządzenia elektroniczne. To wystarczy do zniszczenia świata jaki znamy (internet, komórki, samoloty, samochody, żarówki itd). Zmieni się wszystko, nawet jeśli bieguny zostaną na swoim miejscu i nikomu z głowy włos nie spadnie…